Dzień pierwszy spędzony w malowniczej Dolinie Kościeliskiej, gdzie m.in. zmagaliśmy się z Jaskinią Mylną (i swoją drogą nie do końca nam to wyszło), a w drodze powrotnej wspinaliśmy się - współpracując przy tym z innymi turystami - po łańcuchach w Smoczej Jamie dobiegł końca. Pozostaje decyzja - jaki szlak obieramy jutro? A powiem Wam - apetyt rośnie w miarę jedzenia! Wybraliśmy się na Halę Gąsienicową przez Dolinę Jaworzynki.
Jesteście w Tatrach i zastanawiacie się jaką trasę dzisiaj wybrać? Jeśli jeszcze nie mieliście okazji, to z czystym sumieniem mogę polecić Wam właśnie szlak na Halę Gąsienicową przez Dolinę Jaworzynki, który przepełniony jest magicznymi widokami. Właśnie o tym będzie w dzisiejszym wpisie, bo nasz wybór padł właśnie na niego.
Myślę, że śmiało mogę powiedzieć, że większość moich ulubionych zdjęć* zrobionych podczas naszych listopadowych, tatrzańskich wędrówek pochodzi właśnie z dnia, w którym postanowiliśmy wyruszyć w stronę Murowańca**. Najlepsze (oczywiście nieobiektywnie) z nich część z Was z pewnością będzie kojarzyć z facebook`a. Jednak zdjęcia na blogu to nie zawsze te "naj". Często goniąc współtowarzyszy pykam zdjęcia (dosłownie: w biegu) na prawo i lewo, żeby potem móc pokazać Wam może i fotograficznie totalne dno, ale jak wyglądał dany fragment trasy.
*już czuję, że ze względu na ich ilość ten wpis będzie miał dwie części,
bo inaczej nikt nie dotrwałby do końca
**dla niewtajemniczonych: schroniska na Hali Gąsienicowej
bo inaczej nikt nie dotrwałby do końca
Wysokie Tatry - olaboga! Czy ja dam radę?
Wysokie Tatry - brzmi poważnie, co? Ten akapit dedykuję laikom, czyli osobom takim jak ja. Myślę, że trasę do Murowańca tak naprawdę może pokonać każdy. Uwierzcie - Wysokie Tatry Wam nie straszne*, to tylko tak wyniośle (i przerażająco zarazem) brzmi. W pierwszym wpisie z górskiej serii wspominałam o jednej z moich przedwyjazdowych obaw, którą był brak kondycji. Okazało się, że bez problemu podołałam, a uwierzcie mi - wyobrażałam sobie, że po przejściu 1/3 będę chciała zawracać - więc myślę, że podoła każdy. Wiadomo - jedni szybciej, inni wolniej, ale przecież w górach nie chodzi o to, żeby być pierwszym, nie? :)
Oczywiście mówiąc trasa dla każdego - pamiętajmy: w granicach rozsądku.
Oczywiście mówiąc trasa dla każdego - pamiętajmy: w granicach rozsądku.
*oczywiście w tym konkretnym przypadku
Hala Gąsienicowa - Doliną Jaworzynki czy przez Boczań?
Udając się w stronę Hali Gąsienicowej można obrać dwie trasy - przez Dolinę Jaworzynki bądź przez Boczań. Przyjaźniej brzmiała Dolina Jaworzynki (plus K. akurat tędy nie szła), więc wybór był oczywisty. W drodze powrotnej - dla odmiany - wybraliśmy szlak przez Boczań. Oba mają podobny stopień trudności i identyczny szacowany czas przejścia.
Jeśli o mnie chodzi - do gustu zdecydowanie bardziej przypadła mi trasa przez Dolinę Jaworzynki. Kto wie, może było to spowodowane tym, że sporo górskich widoków zdążyłam zobaczyć, więc nie robiło to już na mnie aż takiego wrażenia, a może po prostu tych widoków było mniej? Nie wiem. Trasa przez las jakoś się dłużyła, a w dodatku było bardzo ślisko, co znacznie utrudniało schodzenie, bo można było powybijać zęby. Chociaż muszę przyznać, że początkowy (schodząc) fragment od Przełęczy Między Kopami, gdzie idzie się grzbietem góry jest naprawdę zjawiskowy!
Myślę, że niezależnie od wszystkiego - najlepiej rozważyć jednak wejście jednym szlakiem, a zejście drugim.
Myślę, że niezależnie od wszystkiego - najlepiej rozważyć jednak wejście jednym szlakiem, a zejście drugim.
Szlak na Halę Gąsienicową przez Dolinę Jaworzynki
Przechodząc do konkretów i do fotorelacji (zdjęcia "w biegu" też się pojawią, a nawet będą przeważały) - pierwszy fragment trasy na Halę Gąsienicową wiedzie przez las i nie jest zbyt wyczerpujący.
Zaraz za zakrętem naszym oczom ukazuje się rozległa Dolina Jaworzynki i magiczne widoki, więc zdjęciom nie było końca :
Światło potrafi czasem być moim sprzymierzeńcem |
Zdjęcia zrobione, więc wędrujemy dalej. Na początku jest fajnie - można spokojnie delektować się widokami.
Żeby nie było - dalej też jest fajnie, choć trzeba w to włożyć dużo więcej wysiłku, bo zaczyna się robić stromo. Aparat schowany. Maszeruję po kamiennych stopniach myśląc, że serce może mi nie "wyskoczy", więc jak już mam stawać to dopiero w najbliższym "punkcie widokowym" (nie ma, że boli! :D). I tak też się stało - krótki postój na łyk gorącej herbaty po stromym podejściu... no i na kanapkę, żeby mieć energię na dalszą część trasy na Halę Gąsienicową.
Popite, pojedzone, kilka zdjęć jest - człapiemy dalej. Pod górę*. W poszukiwaniu kolejnego punktu widokowego, gdzie będzie można chwilę odsapnąć i rozkoszować się pięknymi krajobrazami. Wszędzie było pięknie, ale na wąskiej drodze raczej stawać nie będziemy, więc mam na myśli raczej większe zatoczki.
Dalsza droga wiedzie chwilę przez las, a potem znów wychodzimy na otwartą przestrzeń:
*chociaż będąc w górach - chyba nie jest to zaskoczeniem ;)
I już wiadomo, kto zjadał wszystkie batoniki :) |
Nad nami niebo było idealne (pogoda wręcz wymarzona), ale już w oddali było widać spore zachmurzenie. Nie zwiastowało to niczego dobrego. Cóż - pogoda w górach zmienną jest.
zbierające się nad Giewontem chmury |
Jeszcze trochę pod górę i docieramy do punktu, w którym łączą się oba szlaki wspomniane na początku, czyli do Przełęczy Między Kopami.
Zawsze jak oddaje aparat - dostaję głupawki |
Skoro doszliśmy do punktu kulminacyjnego (no dobra, może nie do końca, bo do Hali Gąsienicowej jeszcze kawałek) to pozwolę sobie na tym zakończyć dzisiejszy wpis. Podsumowując - Szlak na Halę Gąsienicową przez Dolinę Jaworzynki to świetna opcja na pierwszy wypad w Wysokie Tatry. Widoki naprawdę cudowne!
Już niedługo będziecie mogli przeczytać o dalszej części wyprawy, czyli o samej Hali Gąsienicowej (wpis już jest!) i naszym powrocie przez Boczań. Dowiecie się też czemu wracałam bez aparatu.
Trzymajcie się,
Dyrdymała
Piękne zdjęcia. Ja w tatrach byłam bardzo dawno temu. Aż zatęskniłam..
OdpowiedzUsuńDziękuję! Ooooj, to trzeba to koniecznie nadrobić ;)
UsuńPodziwiam! Taka zimowa wyprawa to wyzwanie.
OdpowiedzUsuńTo co prawda był jeszcze listopad, ale zima w Tatrach jak widać już się pojawiła ;) W zasadzie to nie było tak źle, problem był jedynie ze schodzeniem, bo było naprawdę ślisko.
UsuńJa bym nie mógł tak spacerować zimą. Kocham góry ale tylko latem :)
OdpowiedzUsuńJa pokochałam je właśnie zimą, ale kto wie - może latem wydadzą mi się jeszcze piękniejsze? ;)
Usuńoj jak mi się marzy taki zimowy spacer po górach! wspaniałe przeżycie :)
OdpowiedzUsuńOj tak, było rewelacyjnie. Nawet nie mogę uwierzyć, że od naszego wyjazdu minęło już ponad 2 miesiące! To skoro się marzy - to może warto któregoś dnia spakować plecak i ruszyć na podbój górskich szlaków ? :)
UsuńGóry zimną są bajkowe, ale to nie moja bajka, niestety. Przegrywam z zimnem i śniegiem. Trochę mi przykro z tego powodu, bo nie znam żadnej doliny w Tatrach, a słuchając opowieści mojej mamy, która góry zna bardzo dobrze, wstyd mi, że u mnie tej pasji do gór nie ma. Może kiedyś! Jeszcze tylko przede mną :)
OdpowiedzUsuńP.S. Piękne zdjęcia!
My byliśmy w listopadzie, więc temperaturowo nie było tak źle, a i odzież termiczna robiła swoje. Momentami było nam zdecydowanie za gorąco - jednak wysiłek robi swoje. Dodam, że mówi to największy zmarźluch ;). No pewnie - nigdy nie mów nigdy - może pewnego dnia i Ty staniesz na szlaku śladami swojej mamy ;).
UsuńPS. Dziękuję i pozdrawiam !
Oglądam te zdjęcia już drugi raz i aż się smutno robi, że nie ma czasu się nigdzie z domu ruszyć...
OdpowiedzUsuńEchhh... mi też - szczególnie, że to listopadowy wyjazd. Ale zobaczysz, sesja się skończy i od razu będzie więcej czasu na wszystko :).
UsuńZatęskniłam za górami. Byłam ostatnio z rodziną w październiku. Trafiła nam się cudowna, wręcz letnia pogoda. Zimy mi się tam teraz zachciało...Piękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńOdwiedziłam wszystkie miejsca wymienione przez Ciebie jednak latem, nie wiem czy bym się odważyła na wyprawę w zimę :] Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwww.wpuszczonawmaliny.blogspot.com
Eee tam, nie ma się czego bać ;) !
UsuńPrzypomniałaś mi moje pierwsze wędrówki po tatrach dwadzieścia kilka lat temu :). Uważaj, bo te góry skradną Twoje serce i szybko się od nich uzależnisz. Dziś Gąsienicowa, jutro Kościelec, a za parę lat będziesz śmigać poza szlakiem jak koziczka ;). Wiem, co piszę ;).
OdpowiedzUsuńSerce to skradły już teraz! Od wyjazdu minęły już 3 miesiące, a ja dalej żyje wspomnieniami. Hahah - fragment o koziczce bardzo mi się spodobał :)
UsuńTak jak Emilia pisze Tatry kradna serducho i nawet jak sie jezdzi po swiecie i widzi inne piekne miejsca to Tatry sa i tak takie szczegolne.
OdpowiedzUsuńOj kradną, kradną :)
UsuńFantastyczne zdjęcia!!! Jestem dopiero po urlopie... a znomu mi sie chce!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Ooooj - znam to uczucie. Ja już pierwszego dnia po urlopie chce kolejnego urlopu!
UsuńA myślałam, że wypad na narty, jak zobaczyłam drogowskaz "Gąsienicowa" ;) Po śniegu nie łażę, ale zjeżdżam :P Niedawno byłam w ostatni weekend listopada - bajkowe spacery. Pusto na szlakach, jeszcze kolorowo, a jak wsiadałam w autobus powrotny zaczął padać śnieg. Polecam o tej porze roku, bo mało kto wtedy ma taki niekonwencjonalny pomysł, żeby jechać do Zakopanego ;) Pisałam o tym na blogu tutaj: http://www.hamaklife.com/europa/polska/dolina-strazyska/
OdpowiedzUsuńMy byliśmy właśnie w listopadzie - tyle, że w pierwszej jego połowie ;). Zima pełną parą. Swoją droga narty też zaliczyliśmy - na początku stycznia, ale tym razem w Krynicy.
Usuńach jak cudownie, jakie widoki, wrażenia i zdjęcia! robią wrażenie. uwielbiam takie eskapady, zazdroszczę www.adriana-style.com
OdpowiedzUsuń:)! Widoki rzeczywiście magiczne, wypad w Tatry w listopadzie będę polecać każdemu, bo to naprawdę świetna sprawa.
Usuń