Cześć i czołem!
Czy ktoś tu jeszcze zagląda?
Trochę dawno mnie tu nie było (ale Ci, którzy zaglądają na fejsbuka raczej narzekać nie mogą... albo mogą - że im spamuję). Skoro nie ma wyjazdów, a wszystkie zeszłoroczne zostały już opisane - nie ma też nowych wpisów.
A. Odbiegając na chwilę od tematu (tego tytułowego rzecz jasna) - spojrzałam na statystki i z tego co widzę, to poza najnowszym wpisem o wyjazdach generalnie (co pewnie jest sprawą założenia konta na najpopularniejszym portalu społecznościowym i tego, że wiele osób po prostu z ciekawości klika w najnowszy wpis) - największą popularnością cieszy się wpis z Chorwacji oraz ten z Wenecji. Chyba się nie dziwię :) .
Dzisiaj natomiast chciałabym Wam opowiedzieć krótką historię o tym - jak z Austrii zrobił się Poznań.
Słowem wstępu: moja wymarzona, tegoroczna majówka miała wyglądać mniej więcej tak:
Cześć i czołem!
Czy ktoś tu jeszcze zagląda?
Trochę dawno mnie tu nie było (ale Ci, którzy zaglądają na fejsbuka raczej narzekać nie mogą... albo mogą - że im spamuję). Skoro nie ma wyjazdów, a wszystkie zeszłoroczne zostały już opisane - nie ma też nowych wpisów.
A. Odbiegając na chwilę od tematu (tego tytułowego rzecz jasna) - spojrzałam na statystki i z tego co widzę, to poza najnowszym wpisem o wyjazdach generalnie (co pewnie jest sprawą założenia konta na najpopularniejszym portalu społecznościowym i tego, że wiele osób po prostu z ciekawości klika w najnowszy wpis) - największą popularnością cieszy się wpis z Chorwacji oraz ten z Wenecji. Chyba się nie dziwię :) .
Dzisiaj natomiast chciałabym Wam opowiedzieć krótką historię o tym - jak z Austrii zrobił się Poznań.
Słowem wstępu: moja wymarzona, tegoroczna majówka miała wyglądać mniej więcej tak:
(źródło: styl.pl )
Jednym słowem, a w zasadzie to dwoma - wśród natury. Spacery dolinami, wokół piękne krajobrazy (dużo zdjęć!) - lasy, góry, rzeki, jeziora. Generalnie to marzeniem jest w tym temacie olśniewająca Szwajcaria, ale jako, że to dalej i drożej niż Austria - wybrałam właśnie tą drugą. Super noclegi w mega atrakcyjnej cenie znalazłam dość szybko (mimo, że było to tylko półtora tygodnia przed planowanym wyjazdem) - wykonałam nawet telefon, żeby się upewnić, że wszystko się zgadza itd. Skakałam ze szczęścia. Nie mogłam doczekać się powrotu do domu i ogłoszenia mamie, że jedziemy do Austrii.
Owszem - ogłosiłam. Po czym usiadłam do komputera i spojrzałam w pogodę. Pochmurno, zimno, a na dodatek deszcz i śnieg. I tym o to sposobem majówka w Austrii poszła w zapomnienie.
Nie dając za wygraną - stwierdziłam, że jest przecież wiele miejsc, które chcę odwiedzić. Odpuściłam już nawet pierwotną wersję (piękne krajobrazy i natura). Szukałam dosłownie wszędzie.
Na tapecie były m.in. Bawaria (to była chyba moja opcja nr 2), Wiedeń, Praga, Budapeszt, Berlin, Miszkolc czy jakieś miejscowości na Słowacji (którą swoją drogą odwiedzałam już wiele razy). Wszędzie dwa dni średnie, ale do przyjęcia, a 3 dni pada. Coraz bardziej wątpiłam w to, że w majówkę uda nam się wyjechać - mimo, że 2 dni urlopu miałam już "klepnięte".
Codziennie odwiedzałam miliony portali z pogodą i po kolei wrzucałam w wyszukiwarkę coraz to nowe miasta. Gdy planowany (albo raczej nieplanowany - zaplanowana była jedynie data) zbliżał się nieubłaganie - zaczęłam rozważać też Polskę (i nie o to chodzi, że z Polską jest coś nie tak w związku z czym była opcją totalnie ostateczną - po prostu moja wizja tegorocznej majówki była inna).
Jeszcze we wtorek pogoda była mocno średnia we wszystkich miastach, które rozważaliśmy. Podjęliśmy decyzje, że w czwartek (wyjazd w sobotę!) musimy już coś zarezerwować. Prognozy w wielu miejscach znacznie się poprawiły, ale Austria i Bawaria (na które liczyłam najbardziej) dalej nie zachęcały do przyjazdu. W grę, co już wspomniałam - wchodziła Polska (chociaż pogoda w okolicach Zakopanego i generalnie w górach pozostawiała wiele do życzenia), Praga i ew. Berlin.
Przypatrując się mapie Europy, przypomniałam sobie o wyjeździe do Wrocławia, który miał miejsce dwa lata temu. Była wtedy mowa, że trzeba jeszcze zobaczyć kiedyś Toruń i Poznań . Ot tak wrzuciłam hasło Poznań w strony z pogodą. Okazało się, że jest ok. No to dobra - czemu nie Poznań? Znaleźliśmy nocleg i bez wahania (no dobra - z, bo było dużo ofert, które były naprawdę niczego sobie) zarezerwowaliśmy nasz pobyt.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wymyśliła czegoś jeszcze. Przecież z Poznania do Berlina jest niecałe 300 km - zrobimy jednodniową wycieczkę! No, to teraz już wiecie jak z Austrii wyszedł nam Poznań. Wyjeżdżamy jutro. Jeśli ktoś z Was chciałby polecić coś godnego uwagi, wartego odwiedzenia czy chociażby zjedzenia w Poznaniu i okolicach- czekamy na sugestie! Po powrocie na pewno pojawi się jakiś wpis z naszego wyjazdu, a na bieżąco postaram się dodawać coś na wspomnianym fejsbuku.
Jednym słowem, a w zasadzie to dwoma - wśród natury. Spacery dolinami, wokół piękne krajobrazy (dużo zdjęć!) - lasy, góry, rzeki, jeziora. Generalnie to marzeniem jest w tym temacie olśniewająca Szwajcaria, ale jako, że to dalej i drożej niż Austria - wybrałam właśnie tą drugą. Super noclegi w mega atrakcyjnej cenie znalazłam dość szybko (mimo, że było to tylko półtora tygodnia przed planowanym wyjazdem) - wykonałam nawet telefon, żeby się upewnić, że wszystko się zgadza itd. Skakałam ze szczęścia. Nie mogłam doczekać się powrotu do domu i ogłoszenia mamie, że jedziemy do Austrii.
Owszem - ogłosiłam. Po czym usiadłam do komputera i spojrzałam w pogodę. Pochmurno, zimno, a na dodatek deszcz i śnieg. I tym o to sposobem majówka w Austrii poszła w zapomnienie.
Nie dając za wygraną - stwierdziłam, że jest przecież wiele miejsc, które chcę odwiedzić. Odpuściłam już nawet pierwotną wersję (piękne krajobrazy i natura). Szukałam dosłownie wszędzie.
Na tapecie były m.in. Bawaria (to była chyba moja opcja nr 2), Wiedeń, Praga, Budapeszt, Berlin, Miszkolc czy jakieś miejscowości na Słowacji (którą swoją drogą odwiedzałam już wiele razy). Wszędzie dwa dni średnie, ale do przyjęcia, a 3 dni pada. Coraz bardziej wątpiłam w to, że w majówkę uda nam się wyjechać - mimo, że 2 dni urlopu miałam już "klepnięte".
Codziennie odwiedzałam miliony portali z pogodą i po kolei wrzucałam w wyszukiwarkę coraz to nowe miasta. Gdy planowany (albo raczej nieplanowany - zaplanowana była jedynie data) zbliżał się nieubłaganie - zaczęłam rozważać też Polskę (i nie o to chodzi, że z Polską jest coś nie tak w związku z czym była opcją totalnie ostateczną - po prostu moja wizja tegorocznej majówki była inna).
Jeszcze we wtorek pogoda była mocno średnia we wszystkich miastach, które rozważaliśmy. Podjęliśmy decyzje, że w czwartek (wyjazd w sobotę!) musimy już coś zarezerwować. Prognozy w wielu miejscach znacznie się poprawiły, ale Austria i Bawaria (na które liczyłam najbardziej) dalej nie zachęcały do przyjazdu. W grę, co już wspomniałam - wchodziła Polska (chociaż pogoda w okolicach Zakopanego i generalnie w górach pozostawiała wiele do życzenia), Praga i ew. Berlin.
Przypatrując się mapie Europy, przypomniałam sobie o wyjeździe do Wrocławia, który miał miejsce dwa lata temu. Była wtedy mowa, że trzeba jeszcze zobaczyć kiedyś Toruń i Poznań . Ot tak wrzuciłam hasło Poznań w strony z pogodą. Okazało się, że jest ok. No to dobra - czemu nie Poznań? Znaleźliśmy nocleg i bez wahania (no dobra - z, bo było dużo ofert, które były naprawdę niczego sobie) zarezerwowaliśmy nasz pobyt.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wymyśliła czegoś jeszcze. Przecież z Poznania do Berlina jest niecałe 300 km - zrobimy jednodniową wycieczkę! No, to teraz już wiecie jak z Austrii wyszedł nam Poznań. Wyjeżdżamy jutro. Jeśli ktoś z Was chciałby polecić coś godnego uwagi, wartego odwiedzenia czy chociażby zjedzenia w Poznaniu i okolicach- czekamy na sugestie! Po powrocie na pewno pojawi się jakiś wpis z naszego wyjazdu, a na bieżąco postaram się dodawać coś na wspomnianym fejsbuku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz